Nasza podróż do Jericoacoara – słońce, wiatr i spotkanie dystrybutorów Pryde Group

Jericoacoara, Brazylia – grudzień 2024

Są miejsca, które zostają w pamięci na zawsze. A potem jest Jericoacoara (Jeri) – miejsce tak niezwykłe, że wydaje się istniejące poza czasem.

W grudniu mieliśmy okazję odwiedzić Jeri na spotkaniu dystrybutorów Pryde Group – marek NeilPryde i JP-Australia. To nie była zwykła konferencja, ale szansa na przetestowanie najnowszego sprzętu na sezon 2025, spotkanie kluczowych ludzi z branży i piękne doświadczenie jednej z najlepszych lokalizacji do windsurfingu i wing foila na świecie.

Zespół EASY-surfshop w składzie Donia, Adam, Jarek i ja ruszył do Brazylii, ładując prosto w letni klimat i najlepsze warunki do pływania.

Podróż do Jeri – przygoda sama w sobie

Dostanie się do Jericoacoara nie jest proste. Nie prowadzą tam asfaltowe drogi – tylko piaszczyste szlaki i ruchome wydmy, kształtowane przez wiatr i pływy. Jeri jest odległe, dzikie, ale warte każdego kilometra.

Nasza podróż zaczęła się od przejazdu z Poznania do Berlina, lotu do Paryża, a potem długiego przelotu do Fortalezy w Brazylii. Po wylądowaniu od razu poczuliśmy wilgotne, tropikalne powietrze i silny wiatr – dobry znak.

Następnie czekał nas pięciogodzinny transfer pickupem. Pierwsza część drogi była zwykłą przejażdżką przez brazylijskie krajobrazy – kołyszące się palmy, stragany z kokosami przy drodze. A potem asfalt się skończył. Ostatni odcinek to czysta pustynia – bezdroża, otwarta plaża i terenowa jazda przez wydmy. W miarę jak słońce chowało się za horyzont, krajobraz robił się coraz bardziej nierealny.

I w końcu dotarliśmy do Jeri.

Pierwsze wrażenia – luz, natura i osiołki

Jericoacoara jest inne niż wszystkie inne miejsca. Brak asfaltu, brak betonu – wszędzie tylko piasek. Po ulicach chodzi się boso, bo buty są tu zbędne niezależnie od pory dnia. Wiatr, ocean i prognoza wyznaczają rytm.

I są jeszcze słynne osiołki z Jeri. Te zwierzęta wędrują swobodnie po wiosce, wyglądając na całkowicie zrelaksowane. Leżą w cieniu beach barów, przechadzają się między sklepikami – są tak samo nieodłączną częścią Jeri jak fale i wiatr.

Po długiej podróży nasz hotel okazał się prawdziwym rajem. Widok na ocean, zapach tropikalnych kwiatów i śniadanie ze świeżej papai i mango wynagrodziły każdy kilometr drogi.

Spotkanie Pryde Group w Club Ventos

Wydarzenie odbywało się w Club Ventos – bazie, która jest centrum windsurfingu i wing foila w Jeri. To nie tylko wypożyczalnia czy szkoła, ale serce lokalnej sceny.

Wyjście na wodę jest najlepsze w całej miejscówce – co prawda lekko offshore przy brzegu, ale szybko robi się stabilny i równy warun. Perfekcyjne warunki do delikatnego wave, freestyle’u czy po prostu przyjemnego cruisingu. Między sesjami życie toczy się pod palmami, przy świeżym kokosie i rozmowach o sprzęcie. A zachód słońca z tarasu Club Ventos? Nie ma lepszego zakończenia dnia.

Warsztaty i testy – praktyczne sprawdzenie sprzętu na sezon 2025

Ta podróż to nie tylko pływanie, ale także nauka. Możliwość doświadczenia najnowszego sprzętu w akcji i zrozumienia innowacji, które za nim stoją.

Mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniach z prawdziwymi ekspertami. Robert Stroj, projektant żagli NeilPryde, opowiedział nam o udoskonaleniach w materiałach i kształcie żagli. Werner Gnigler i Marko Postonjski, twórcy desek JP-Australia, wyjaśnili, jak nowe kształty i usprawnienia pozwalają znaleźć idealną równowagę między prędkością, kontrolą i frajdą z pływania. Nils Rosenblad, ekspert aerodynamiki, w prosty i obrazowy sposób wytłumaczył, jak działają kluczowe aspekty efektywności skrzydeł Wing Foil.

Testując prototypy na sezon 2025, od razu poczuliśmy różnicę – poprawiona kontrola, ulepszone materiały i ogólny wzrost osiągów były odczuwalne już od pierwszej chwili. Ten sezon zapowiada się wyjątkowo ekscytująco! Nasze szczegółowe spostrzeżenia opublikujemy w kolejnych wpisach na blogu.

Pływanie z pro riderami – nauka od najlepszych

Jeden z największych highlightów tego wyjazdu? Dzielenie wody ze światowej klasy riderami. Najlepsi zawodnicy NeilPryde i JP-Australia – Marino Gil, Riccardo Zorzi, Sarah-Quita Offringa, Vinnicius Martins i Yentel Caers – byli na miejscu, prezentując spektakularne freestyle’owe ewolucje, osiągając zawrotne prędkości i dopracowując ustawienia swojego sprzętu.

Pływanie obok nich to nie tylko inspiracja, ale prawdziwa lekcja techniki. Każdy ich ruch był dopracowany do perfekcji, a wskazówki, którymi się z nami dzielili, były bezcenne. Obserwowanie ich w akcji sprawiło, że zaczęliśmy inaczej podchodzić do własnej techniki pływania. Poza wodą byli równie otwarci – rozmowy, żarty i dzielenie się doświadczeniami ze spotów z całego świata dodawały wyjątkowego klimatu tej podróży.

Drinki o zachodzie słońca i prezentacja sprzętu

Po całym dniu na wodzie nie było lepszego sposobu na zakończenie dnia niż drinki w Club Ventos przy zachodzie słońca. Stopy w piasku, zimne napoje w dłoni, a niebo zmieniające się w mieszankę ognistej pomarańczy i głębokiego fioletu – czysta magia.

Ale dzień jeszcze się nie kończył. O 18:30 przenieśliśmy się do klimatyzowanej sali VIP na oficjalne prezentacje marek i produktów. Atmosfera była pełna energii, ciekawskie umysły, wciągające dyskusje i ekskluzywny podgląd nowości od Pryde Group.

Jeri po zmroku – beach bary i nocne imprezy

Gdy słońce zachodzi, Jeri nabiera nowego tempa. Miasteczko ożywa muzyką (oczywiście brazylijską nutą), śmiechem i nocną energią.

Pierwszy przystanek? Origami Club – plażowy spot, gdzie piasek staje się parkietem, a na żywo gra muzyka. Tańce na bosaka, świetna atmosfera i mnóstwo caipirinh. Stamtąd ruszyliśmy na Serramar Night, głębiej w wiosce, gdzie plemienne rytmy i ogniska tworzyły elektryczny klimat.

Na bardziej chillowe zakończenie wieczoru idealnym miejscem było Café Jeri. Rooftop bar z delikatnymi beatami, przyciemnionym światłem i świetnym towarzystwem -idealny na relaks przy widoku na rozświetlone miasteczko.

Wspomnienia i co dalej?

Czas w to nie był po prostu nasz kolejny wyjazd – to doświadczenie, które zostaje z tobą na długo. Od testowania najnowszego sprzętu po chłonięcie surowego piękna tego miejsca, przypomniało nam, dlaczego kochamy ten sport.

Jedno jest pewne – nie była to nasza ostatnia podróż do Brazylii.

Kilka zdjęć z testów i latania z Prosami

Zdjęcia: @philmagram i @fraenzi_mllr

My, Jeri i sprzęt

Zdjęcia: Bartek